12 maja 2012

Rozdział 2.

Nie wytrzymałam. Poryczałam się cała. Nie wierzę, że już dzisiaj wieczorem zostawię dom, USA, przyjaciół-prawdziwych przyjaciół. Nie wiem co na to Kelly, najpierw muszę ogarnąć wszystko. Po kolei. Po przeprowadzce z Californii do Nowego Jorku rodzice obiecywali, że to już ostatnia przeprowadzka (było ich wieeeele). Więc byłam pewna, że mogę spokojnie znaleźć sobie przyjaciół, ale tak żeby później ich nie zostawiać przez głupią przeprowadzkę. Ale to oczywiście było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.
-Liiiiiiiiiiiiiiiily!!-wykrzyczała matka -Spakowałaś się już?!?!?!
-Praaaaaaaaawie!!-odpowiedziałam. Tak naprawdę byłam już spakowana ale chciałam jak najbardziej przedłużać czas spędzony w domu dzisiejszego dnia. Nie mogłam zrozumieć dlaczego oni mi to robią. Jak mogą być takimi materialistami?! Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na żadne z tych pytań.
-Lilly, myślisz że w tej sukience przypodobam się Niall'owi?- zapytała moja psychiczna siostra.
-Po pierwsze: oddawaj, bo to moja sukienka. A po drugie: myślisz, że ich poznasz? Hahahhahaaha. Nicky, proszę, weź się ogarnij.
-Jak tylko mnie zobaczy od razu się zakocha.-rozmarzała. -Nikt nie jest w stanie się oprzeć memu wdzięku.
-Hahahahahahaha. Normalnie nie trzeba płacić za kablówkę, żeby oglądnąć kabaret- wystarczy tu przyjść.-roześmiałam się.
-Ja w przeciwieństwie od Ciebie potrafię zrozumieć decyzję rodziców.-rzekła.
-Bo Ty się cieszysz z wyjazdu, masz jego pozytywne strony. A no i miałaś tylko Ann, która w zasadzie nie była nigdy twojąprzyjaciółką. -odrzekłam.
-Jak nie była jak była?!
-Pamiętasz jak nawzajem się obgadywałyście? To jest prawdziwa przyjaźń?- zapytałam z ironią w głosie. Nicki nie odezwała się tylko wyszła.
Mimo tej zabawnej sytuacji nie było mi do śmiechu. To dziś, tak dziś miałam zostawić to wszystko i jechać do Anglii. Nawet z tego wszystkiego nie powiadomiłam o tym Kelly. Szybko wzięłam telefon do dłoni i wystukałam wiadomość: "Jak możesz to wpadnij do mnie jak najszybciej!".
-Oj, nie będzie to wesoła rozmowa.-powiedziałam klikając na komórce "wyślij".
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź ze strony Kelly, z której wynikało, że będzie za kilka minut. Zeszłam na parter i nalewając sok pomarańczowy usłyszałam dźwięk dzwonka. Oczywiście tak jak myślałam- to była Kelly.
-Co się dzieje słoneczko?- spytała ściągając trampki.
-Chodź. Opowiem Ci u góry. -oznajmiłam. Wzięłam szklanki i karton soku kierując się w stronę mojego pokoju.
-To co się dzieje?- zapytała przyjaciółka kiedy byłyśmy już w pokoju.
-No wiesz...- przerwałam.
-Taaak?- powiedziała i łyknęła sok.
-Przeprowadzam się.-odpowiedziałam i jedyny obraz jaki miałam przed sobą to kremowy dywan z plamą od soku i krztusząca się Kelly.
-Że co?!?!- spytała zdzwiona.



_________________________________________________________________
Sorry, że taki nudny i beznadziejny rozdział ale nie mam weny :O No przepraszam -.-

1 komentarz:

  1. Wcale nie jest nudny i beznadziejny ;p Jest naprawdę fajny ;D Podoba mi się wymiana zdań pomiędzy Lilly i Nicky ;) Czyste rodzeństwo xDD Smutne jest to, że Lilly musi opuścić swoich przyjaciół, tylko dlatego, że jej ojciec dostał lepszą pracę . . . Mam jednak nadzieję, że tam życie również będzie się jej układało ;)
    Życzę weny ! I zapraszam do siebie ! ;)
    [ http://angels--versus--demons.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za każdy komentarz! ♥