23 listopada 2012

21. 'Eleanor, kochanie...'


ANKIETA -------------->

   Weszliśmy do domu, zostawiliśmy Nicki i wróciliśmy do samochodu. Zakręcone wakacje. Harry w ramach rekompensaty zaproponował mi mały wypad do Wesołego Miasteczka. Tak, o tym marzyłam. Zapowiadało się bardzo ciekawie.
   Kiedy byliśmy na miejscu od razu namawiałam Harry'ego na Rollercoaster, ponieważ kocham tego typu rozrywki. Zauważyłam, że trochę się boi, chociaż starał się, abym nie zauważyła. Stwierdziłam, że celowo nie odpuszczę pójścia na kolejkę. Poszliśmy kupić bilety, a po chwili siedzieliśmy zapięci w przylegające, troszkę przyciasne pasy. Możecie mi wierzyć lub nie, ale... Hazzie trzęsły się ręce ze strachu! Hahaha, myślałam, że glebnę! Niby taki hardkorowy koksu, a jednak boi-dupa, haha. W myślach ciągle powtarzałam:
"Keep calm and don't laugh".
Mimo moich starań to nic nie dało. Przegryzałam wargi, aby nie wybuchnąć śmiechem. Nie mogłam nic poradzić, to było silniejsze ode mnie. Na szczęście kolejka ruszyła i nie musiałam się obawiać.
   Rollercoaster powoli zaczął ruszać na szczyt. Jechał, jechał, jechał, jechał, jechał i wreszcie znaleźliśmy się na górze. No to się zaczęło! Jechaliśmy z prędkością 696969 km/h (193 602,5 m/s) - tak, wiem, fascynujące. Miałam niezły ubaw z Harry'ego. Piszczał jak dziewczynka, a ja myślałam, że jebnę.
-Bałeś się? - spytałam kiedy zeszliśmy.
-Nie, czemu? - odpowiedział.
-Hahahahaharry, bałeś się.
-Nie.
-Hahahahaharry!
-Nie... dobra, trochę.
-Hahahhahahhahaha. - zaczęłam się śmiać, ale po chwili opanowałam się i dałam mu buziaka.
-Chodź teraz do Domu Strachu, zobaczymy kto się będzie teraz bał.
-O nie.
-O tak.
-Ale Haaaaarryyyyyy. - przeciągałam.
-Żadnego 'ale'. Idziemy.
-Dobra, ale jak się zsikam to ty ścierasz.
-Nie ma sprawy, lubię ścierać siki.
-Hahahahaha. - szturchnęłam go w ramię i zaczęliśmy podążać do kasy. Kupiliśmy te pieprzone bilety i poszliśmy do wagoników, aby po chwili przejechać przez Dom Strachu. Wyskakujące ryje, straszne odgłosy, pająki, krokodyle, chuj wie co jeszcze. Myślałam, że zaraz się naprawdę zesikam, boże, co za wstyd. Kiedy próbowałam patrzeć w sufit, aby nie widzieć tych wszystkich ryjów, niespodziewanie... z sufitu spadł manekin Samary Sami Morgan! Zaczęłam piszczeć jak Hazza na Rollercoaster. On tylko zaczął się śmiać i zdjął ze mnie manekina. Po głowie chodziło mi tylko jedno:
"Boże! Kiedy to się skończy?!"
I tu nagle, jakby na zawołanie, jazda się skończyła. Jak najszybciej wysiadłam z wagonika, szarpnęłam Harry'ego, abyśmy poszli na lody. Mój chłopak zaczął się ze mnie śmiać, tak jak ja z niego wcześniej.
-I co? Obeszło się bez ścierania sików. - zaczął się ze mną droczyć.
-A weź spierdalaj.
-Sweetie...
-No chodź grubasie na te lody.
-Na lody?
-Perverts, perverts everywhere.
-Lilly, o co ci chodzi?
-Nic, nic. Możemy już iść na te lody?
-Haha, lody. Sorry, to jest silniejsze ode mnie. Chodźmy.
   Poszliśmy kupić te pieprzone lody, później na zjeżdżalnie, karuzelę, ale największą radochę sprawiło nam Diabelskie Koło. Może to dziwne, bo jestem w Londynie już dość długo, ale... nie byłam jeszcze na London Eye. Zawsze chciałam zwiedzać Londyn z takiej wysokości. Trzeba się będzie kiedyś wybrać. Ale wróćmy do tematu.
   Ruszyła maszyna po szynach ospale... haha, sorry. Koło ruszyło a my z Hazzą oglądaliśmy Lunapark od góry. Niesamowite uczucie. Powoli wjeżdżaliśmy na szczyt, kiedy nagle zadzwonił telefon. Kogo? Oczywiście Harry'ego. Kto dzwonił? Oczywiście Eleanor. Bożeeeee, a ten dzień miał być wyjątkowy... Harry spojrzał na mnie jakby chciał zapytać czy może odebrać. Kiwnęłam znacząco głową, a on odebrał tą cholerną konwersację.
*rozmowa*
-Eleanor? Co znów?
-Mógłbyś tu przyjechać?
-Nie, Eleanor, nie. Zrozum, że ja też mam swoje życie prywatne.
-Ale Hazzuś!
-Nie mów tak do mnie! Nie i koniec.
-Ale przyjedziesz jutro?
-Po co?
-Nooooo, będziesz mi potrzebny...
-Nie wiem, zobaczę.
-To pa misiu.
-Nie mów tak do mnie do cholery!
*koniec rozmowy*

-Znów jej się obierki zapchały w zlewie? - próbowałam rozluźnić sytuację.
-Hahaha, nie.
-To co znów chciała?
-Chciała, żebym przyjechał...
-Po co?
-Nie wiem, dziwna jest.
-Zauważyłam. Ale... uważasz, że jest ładna?
-Skończmy temat, proszę. Zaraz wysiadamy.
  I hop! Jesteśmy na ziemi. To brzmi jakbyśmy wrócili z kosmosu...
-Idziemy gdzieś jeszcze?
-Samochodzikiiiii! - wykrzyknęłam, po czym szybko pobiegliśmy po bilety.
   Usiedliśmy wygodnie w osobnych samochodzikach i zaczęła się dzika walka o przetrwanie.
Boom! Boom! Boom! Boom! Boom! Boom! Boom! Boom! Boom! Boom! Boom! Boom! Boom!
I nagle niemiły pan powiedział, że już koniec naszej wielkiej przygody na samochodzikach!!
   Ostatnia wata cukrowa i do domciu. Nogi mnie bolały jak cholera! Harry wziął mnie na barana, obejmując moje nagie uda i tak, zajadając watę doszliśmy do samochodu.
   Harry odwiózł mnie do domu, ja podziękowałam i dostałam dłuuuuuugiego całusa na noc.

______________________________________________________
helooooł <3
KOMENTARZ, KOMENTARZ, ŻEBRZĘ O KOMENTARZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3

follow me, dam wam follow back ale napiszcie :3 https://twitter.com/vebains

12 listopada 2012

20. Ziemniaczany problem

   Boże przenajświętszy, zaraz wyrzucę ten telefon przez okno! Ile razy można do kogoś dzwonić?! Miałam już 69 nieodebranych połączeń. O! Znowu dzwoni. Do mojego pokoju wbiegła Nicki i krzyknęła:
-Odbierz to w końcu! - w tym momencie telefon przestał dzwonić.
-Myślisz, że to coś znaczyło? - dziewczyna spojrzała na mnie z miną 'wtf?'.
-No w sensie, że między Elką i Harry'm?
-Słońce... - zaczęła.
-Dobra nie kończ, bo wiem co masz zamiar powiedzieć. Że jestem dla niego wszystkim, że nigdy by mnie nie zostawił dla... niej, że nie zniszczyłby przyjaźni z Lou i bla, bla, bla. Ale co jeśli to prawda? Co jeśli... - kiedy Nicki zmroziła mnie swoim wzrokiem natychmiast przestałam nawijać. Telefon znowu przypomniał nam o swojej obecności. Blondynka nie czekając na moją reakcje, podbiegła do niego, chwyciła i po chwili stałam z telefonem przy uchu.
-LIILY?! JEZU NARESZCIE! - krzyczał Loczek, a po chwili dodał już spokojniej. -Co się stało sweetie? Dlaczego nie odbierałaś?
-Idę, wytłumaczcie sobie wszystko. - powiedziała szeptem Nicki, a po chwili zniknęła za drzwiami. Westchnęłam.
-Musiałam sobie wszystko przemyśleć.
-Co to znaczy? - zapytał, a ja wyobraziłam sobie jak zdumiony marszczy czoło. Nie odpowiedziałam. Po prostu milczałam. -Lilly, jesteś?
-Taaaak, jestem.
-Odpowiesz mi? Co się stało sweetie? - słyszałam w jego głosie troskę i zmartwienie.
-Eleanor. To się stało. - oj, nie chciałam, żeby mój głos zabrzmiał tak wrednie...
   Rozłączył się. Najzwyczajniej w świecie się rozłączył. Nie powiedział nic. Nawet głupiego 'muszę kończyć'. Opadłam na łóżko i rozpłakałam się. A miałam być silna, nie dać się omotać... Leżałam tak patrząc w sufit, powoli uspokajając się. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, ale wiedziałam, że to Nicki więc nic nie odpowiedziałam. Usłyszałam jak wchodzi do pokoju i zamyka drzwi.
-Lilly... - przeniosłam wzrok na... Harry'ego.
-Co tu robisz? - zapytałam zdziwiona. Nie wiedziałam jak on się tu znalazł i dlaczego. Przecież...
-Myślałaś, że tak po prostu cię zostawię? - zawstydzona opuściłam głowę w dół. Po chwili Loczek znalazł się koło mnie, tuląc mnie do swojej klatki piersiowej.
-Sweetie... - zaczął. -Lilly popatrz na mnie. Kocham Cię.
Z-A-T-K-A-Ł-O  M-N-I-E.
WARIUJĘ?
CO SIĘ DZIEJE?
HARRY. POWIEDZIAŁ. MI. ŻE. MNIE. KOCHA?
DOBRZE SŁYSZAŁAM?
NA WSZYSTKIE MOJE STANIKI...
   Uszczypnęłam się mocno, tak, żeby nie zobaczył tego Harry. Ałć! Mdleję, to prawda, mdleję. MDLEJE MAMO! Pierwsza reakcja? Totalne zdziwienie, niedowierzanie, zmieszanie. A później? Tylko tzw 'motylki w brzuchu'. W całym moim ciele rozlała się fala gorąca. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Co odpowiedzieć... Przeanalizowałam wszystko od samego początku, zagłębiając się w swoje uczucia do niego. Zwykle nie mówiłam chłopakowi, że go kocham, to były za mocne słowa. A teraz? Liczył się tylko on... Nieważne było nic innego, poza jego zielonymi tęczówkami. MÓWIŁAM JAK PIĘKNE SĄ JEGO OCZY? Przymknęłam oczy, próbując zmusić mój mózg do tego, by zaczął normalnie funkcjonować. Wstrzymałam powietrze. Lilly, wdech wydech! ODPOWIEDZ MU! Otworzyłam oczy i po prostu wpadłam w ramiona Harry'ego. Gładził mnie po głowie co chwilę po niej całując.
-Ja ciebie też Harry. - powiedziałam, podnosząc na niego swój wzrok. Na jego twarzy wymalował się piękny uśmiech. Te jego dołeczki... Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a po chwili złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
-Ty i ja. Ja i Ty. Na zawsze. - wyszeptał.
   Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie. Harry nucił mi 'Little Things'. Co chwilę składał na mojej twarzy pocałunki. Po chwili jego telefon rozdzwonił się, a on odebrał, nawet nie patrząc kto dzwoni.
-Eleanor? - na to imię na mojej twarzy pojawił się grymas. Wyswobodziłam się z jego uścisku i skierowałam się do pokoju Nicki. Siedziała na łóżku, słuchając muzyki. Kiedy mnie zobaczyła, ściągnęła słuchawki i zapytała:
-Pogodziliście się?
-Tak... Powiedział mi, że mnie kocha. - uśmiechnęłam się. Nicki zaczęła skakać po łóżku, piszczeć, śpiewać, machać rękami, robiąc to wszystko jednocześnie.
-Głupia, złaź! - powiedziałam, śmiejąc się. -Rozmawia teraz z Elką.
   Od razu mina jej zrzedła.
-Po chuja do niego dzwoni? - wzruszyłam tylko ramionami. Usłyszałyśmy pukanie do drzwi, a po chwili w nich pojawił się sam Harry.
-Sweetie... - zaczął.
-Co jest? - zapytałam, przekrzywiając głowę.
-Eleanor mówiła, że zlew jej się zatkał obierkami ziemniaków i chciała, żebym przyszedł.
   Wybuchnęłam śmiechem. Nie przypuszczałam, że ta dziewczyna może być aż tak głupia (wybaczcie Calderics)!
-CO?! Nie mogła zadzwonić do Lou albo do jakiegoś hydraulika? - mówiłam, między atakami śmiechu. Nicki trzymała się za brzuch i turlała po podłodze.
-To samo jej powiedziałem, ale skomentowała to tylko, mówiąc 'do zobaczenia' i się rozłączyła. - na mojej twarzy wymalował się grymas ale powiedziałam:
-Skoro to taki ziemniakowy problem to idź ratować zlew.
-Nie jesteś zła? - zapytał. Wzruszyłam ramionami.
-Nie, idź.
-Wrócę tu jeszcze okej? - podszedł do mnie i pocałował czule, nie czekając na odpowiedź.
-Kocham Cię. - dodał i wyszedł. Było słychać jak zbiegł ze schodów, a po chwili trzasnął drzwiami. Nicki pozbierała się z podłogi i z powrotem usiadła na łóżku.
-To co, zakupy? - zapytałam.
-Jasne! - wykrzyknęła i w kilka sekund znalazła się w swojej garderobie. Poszłam do swojego pokoju i wybrałam ubrania. Skierowałam się do łazienki, pomalowałam się, wyprostowałam włosy i byłam gotowa. Zeszłam do kuchni, wzięłam jabłko i czekałam na blondynkę. Po chwili zbiegła na dół.
-Chodź grubasie. - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Po chwili byłyśmy na miejscu, chodząc od jednego sklepu do drugiego.

*w tym samym czasie u Elki, Harry zmaga się z ziemniaczanym problemem*
-Chyba koniec.
-Dziękuję Haroldzie. - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek.
-Nie nazywaj mnie tak. - powiedziałem i odwróciłem głowę w przeciwną stronę, wycierając policzek. Co jak co, ale nie lubiłem jej. Może była ładna, ale nic poza tym. Dla mnie była pustą lalą (znowu wybaczcie Calderics).
-Skoro to wszystko to ja się zbieram.
-Nie, nie, nie! Czekaj chwilę Harold'zie! - skrzywiłem się, słysząc swoje imię.
-Przypomniałam sobie, że... że... że mam wielkiego szczura w sypialni!
-Eleanor, to już nie moja sprawa. Załatw sobie jakiegoś speca od tego. Ja uciekam do Liily, hej. - powiedziałem i od razu skierowałem się w kierunku drzwi i szybko wyszedłem, żeby tej małej poczwarze nie przyszło czasami coś innego do głowy. Wsiadłem do samochodu i wyciągnąłem swojego aj fona. Napisałem sms'a do Lilly, że zaraz będę i ruszyłem do mojego Skarba. Po chwili dostałem od niej odpowiedź:
'Jakbyś mógł to podjedź po mnie i grubasa pod galerie, dobrze Kocie? <3 Lil.' 
Skręciłem w przeciwną stronę niż miałem jechać, a po chwili byłem na miejscu. Zobaczyłem je i wysiadłem. Dałem Lilly soczystego całusa, a Nicki posłałem szeroki uśmiech, na co mi pomachała. Wziąłem ich torby, a po chwili byliśmy w drodze do ich domu.



folloł ją, ona was folloł bak -> twitter.com/anebline
takie tam ziemniakowe i fajnie jest.
mało komentarzy, mało :'c
za suodko, tu jest zdecydowanie. za niedługo będzie całkowity obrót sprawy :>
Charjet jest gópim bótem, posdrofionka <3

Vicky ∞

4 listopada 2012

19. Zacne pośladki


  audycja zawiera lokowanie produktu

Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub psychiatrą, gdyż każde przeczytane zdanie może przynieść nieoczekiwane konsekwencje w zachowaniu.

*a few days later*

   Leżing, plażing, smażing... Ostatni dzień lenistwa, to już dzisiaj wracamy do domu. Wypoczęłam, nie powiem, że nie, ale jednak szkoda będzie wracać już do domu. 
-Co taka smutna, sweetie? - zapytał Harry podchodząc do mojego leżaka.
-Właśnie zdałam sobie sprawę, że to koniec naszych wakacji, a co gorsza... za dwa dni jedziecie w trasę.
-Lilly, ej, przecież jedziesz z nami, co jest? - zapytał bawiąc się moimi włosami.
-No wiem, wiem... ale będziecie się musieli przygotowywać, później próby, koncerty... Będziemy spędzać mniej czasu.
-Obiecuję ci, że nie będziesz się nudzić. A teraz chodź, nie możesz przecież się zamartwiać w ostatni dzień najzajebistszych wakacji na świecie!! - krzyknął, złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do wody. Miał rację, przecież miałam wykorzystać wakacje na max'a.

*two hours later*

-Harry! Poskacz mi po walizce, bo się nie chce zasunąć! - zawołałam.
-Hmm... dobra, ale najpierw buziak!
-Harry!
-Buziak!
-Harry!
-Buziak!
-No kurwa! Czekaj. - podeszłam i dałam całusa upierdliwemu dzieciakowi.
-To gdzie ta walizka?
-Sześćdziesiąt dziewięć centymetrów od ciebie.
-I ty mówisz, że to ja jestem zboczony.
-Bo jesteś. Ja tylko powiedziałam fakt, to ty masz czarne myśli. - i zaczęła się bitwa na poduszki. Nie chciałabym być na miejscu sprzątaczek...
   Po pakowaniu walizek (przerywanym ciągłymi sprzeczkami) udaliśmy się do tej niefortunnej windy, by następnie zjechać na parter. Ruszyliśmy do recepcji, gdzie czekała reszta ludu- Lou, Elżul (przepraszam, nie mogłam się powstrzymać), Liam, Danielle, Zayn, Perrie, Niall, Nicki oraz Carmen. Wymeldowaliśmy się i poszliśmy w stronę limuzyny, w której siedział zniecierpliwiony szofer. W sumie nie dziwię się mu, haha.
   Hazza jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi, a kiedy guzdrałam się wchodząc do jakże zacnego środka transportu klepnął w moje jakże zacne pośladki.
-Harry!
-No co? Musiałem cię pośpieszyć. - powiedział pokazując przy tym swoje jakże zacne ząbki (jestę dałnę).
   W lizumynie (liż murzyna - by ronnie <3333) panowała niesamowicie przyjemna atmosfera. Śmiechu było co niemiara. Jedyne co mnie irytowało, to zachowanie Eleanor. Ciągle zagadywała Harry'ego, i chichotała jak pusta laska, którą w sumie była. Hazza zresztą nie lepszy, flirtował z nią, nie zwracając nawet na mnie uwagi. Tak czy siak, postanowiłam to olać, i nie przejmować się tymi pryszczami na zadzie. Mimo, że się starałam Nicki zauważyła, że coś jest nie tak. Nie musiałam jej tłumaczyć, zrozumiała o co chodzi.

*three hours later*

   Wreszcie dojechaliśmy! Czekałam na tą chwilę tak długo! Normalnie nie cieszyłabym się tak bardzo, ale przez Harry'ego i Eleanor miałam dość tego dnia. Mocno mnie dziś wkurwili. Kiedy wychodziłam z limuzyny, Hazza chciał dać mi słodkiego całusa na dobranoc, lecz ja odwróciłam się, pomachałam reszcie, i razem z Nicki ruszyłam w stronę domu.






_________________________________________________________________
hejhajheloł!
POSTROFJONKA DLA KLAŁDJI, OLJIIIII I RONJI <333333333333333333333333333

komentujcie i oczekujcie na kolejny!! <3